Jestem zakładnikiem losu jak Jimson. Chciałbym uciec stąd jakąś wąską uliczką. Przygotowałem już plan jak Frank Morris w Alcatraz. Lecz pozostał lęk. Bo przecież wszystkie drogi prowadzą do ludzi. Schiza ? Nie wiem. Boję się samotności. Boję się ludzi. Abstrakcja Ciągły altruizm doprowadził mnie do lotu nad kukułczym gniazdem. Wariuje. Kogo gram ? Co to za teatr ? Kim są Ci wszyscy aktorzy ? Czego ode mnie chcą ? Czuję się samotny sam w sobie. Czuję się samotny wśród ludzi. Mój ascetyzm dobiegł końca. Szukam nowego Przylądka Dobrej Nadziei. Lecz to niczym węzeł gordyjski. Ciągła robinsonada. Rozbitek na morzu nienawiści. Cierpienia młodego Wertera. Ból, gniew i miłość. Szukam sensu egzystencji. Zbesztany przez swoją krew. Skazali mnie na banicję. Ja skażę ich na śmierć. Samuel Łaszcz poprowadzi mnie dalej. Chociaż nigdy nie jest dobrze tam gdzie się jest. Szukam miejsca gdzie w końcu nie będę musiał biec. Moja tabula rasa. Zapiszę ją do końca. Kamienną, ciężką i zimną tablicę. Stanę na Górze Mojżesza i cisnę ją w otchłań. Potem pomyślę nad tym jak wyglądało moje życie.
Bisz - Banicja